W te wakacje nie mieliśmy planów i ... nagle pomysł znowu się zrodził. Znalazło się w sierpniu okazyjne połączenie do Tallina i wyruszyliśmy. Piękna pogoda, powalająca na kolana natura i zdecydowanie fińskie wpływy! Oto co dostaliśmy w zamian.
Ja jestem zachwycona! Zamieszczam serię z pierwszej połowy, bo niedługo zapomnę gdzie byłam :)
Jeśli się nie zanudzicie, to się ucieszę! Bardzo trudno było odrzucać foty, a sporej części nie zobaczycie. No to zapraszam.
Kasmu i okolice.
Vosu.
Altja.
Szlak Bobra.
Loksa
Viru Bog.
Wodospad Jagala.
I tyle na dziś! (edycja: Dotarł ktoś do tego tekstu? Mój krytyk uznał, że nie ma szans.)
Ja zakochałam się w lasach! Totalnie! Bez pamięci! Do szału! Nie zdawałam sobie sprawy, że właśnie lasów aż tak mi brakuje!!
Jakbym miała wrota teleportacji, uciekałabym tam znacznie częściej.
Plaże...kamieniste i małe albo dość duże, ale zaglonione, zaniedbane. Urok swój mają, ale widziałam wiele piękniejszych. Za to woda w Bałtyku czyściutka.
Ludzie... może mieliśmy szczęście, a może wszyscy są tacy mili.
Architektura i duch jak najbardziej skandynawski. Czuć Finlandią (kiedyś byłam i śmiem porównywać). Naleciałości rosyjskie też są, ale my widzieliśmy je w szczątkowych ilościach.
Chleb, piwo i kefir...ech...szkoda gadać.
Nie pokazałam Wam wszystkich zdjęć z tej części wyprawy. Skupiłam się na naturze, bo ta mnie zachwyciła :)
Warte odwiedzin są też okoliczne dworki z cudnymi parkami i atrakcjami (Palmse i Vihula). Zaskakujące muzea (otwarte, bezpłatne i bez strażników - to się nazywa skandynawskie podejście do życia i innych) oraz magiczne leśne cmentarze...myślę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Słowem Park Narodowy Lahemaa, dla naturoholików, mistrzostwo świata!