środa, 11 lipca 2012

A jak arogancja, B jak brak wychowania, C jak ciąża....czyli ABC traktowania kobiet ciężarnych!...i nie tylko.

Doświadczenie kobiety ciężarnej zdobyte w metrze, na ulicy i w sklepie posiadam. Zbieram je, i skrzętnie acz z coraz większym niesmakiem przechowuję. I tak prawie dobijam do końca 9 miesiąca i o zgrozo im dalej, tym gorzej.

Na początku było nawet całkiem całkiem, unosili się co poniektórzy ( a częściej co poniektóre), jak tylko coś tam śmiało się nieśmiało zarysowywać się pod połami rozpiętego płaszcza. We mnie wzbudzało to raczej zawstydzenie niż wdzięczność...ale BYŁO!

A teraz? Kiedy bez żadnych wątpliwości (bo i pogoda nie sprzyja płaszczom, i nie ma szans na przeoczenie 9 miesięcznego brzuszka) widać brutalnie iż jestem w ciąży...podrywów jest znacznie mniej, żeby nie powiedzieć prawie wcale!
Głównie odnoszę się tu do metra. Najbardziej chyba  w tym wszystkim irytujące jest udawanie, że się nie widzi. Krecie krycie się za gazetą, książką, okularami przeciwsłonecznymi!..I owszem wpis dotyczy kobiet w ciąży, ale można by pod to podczepić traktowanie w tym nieszczęsnym metrze i ludzi starszych i rodziców z dziećmi na rękach i młodych z widoczną kontuzją...

Nie jestem zwolennikiem ustępowania wedle zasady: "BO TAK". Wg mnie każdy ma prawo odczuwać zmęczenie, czuć się źle czy słabo. I ani ludzie starsi ani kobiety w ciąży nie mają wyłączności...ale kiedy widać, że jest komuś już naprawdę ciężko (bo każdy to tego doświadczył wie ile waży brzuszek w  9 miesiącu), że ktoś czuje się źle a przy tym jest wiekowy albo o kulach...no do cholery jasnej chrapską dupę należało by podnieść!!!

Ostatnio miałam dwie cudewne sceny z metra.
Pierwsza. 
Wchodzę do metra, klima działa nie tęgo, wszyscy markotni. Miejsca siedzącego nie uświadczysz. Więc staję obok drzwi, na nikogo wyzywająco nie spoglądam (generalnie do nachalnych, napastliwie nad potencjalną ofiarą wiszących nie należę:)) Za jakiś czas podrywa się wreszcie Pani w średnim wieku (to najczęściej ustępujący wiekowo-płciowy przedział pasażerów). Obok niej siedzi rozwalony nastolatek głupio się uśmiechający. Naprzeciw niego matka i siostra jego... i nic. Nie dzieje się nic. Żadnej reakcji w stylu: "Synu wstań, ustąp, zrób coś"! Głupie uśmieszki, zadowolone miny. No w końcu śródziemnomorski styl wychowania chłopca jest jasny, prosty i dla wszystkich oczywisty...więc chyba tylko mnie oburza. A jaka jest jego myśl przewodnia? Czerpiąc z klasyki: Day ut ia pobrusa, a ti poziwai (Daj, niech ja pomielę (pokręcę żarna), a ty odpoczywaj) (żródło: Wikicytaty). SKANDAL!

Druga.
Początek łudząco podobny do pierwszej...do momentu stania spokojnego przy drzwiach. Nagle widzę wstaje ktoś nie opodal szykując się do wyjścia na najbliższym przystanku. Oczekujących na ewentualne miejsce siedzące są osoby w liczbie dwóch: ja i stojący obok młody yuppi pochodzenia... strzelam - holenderskiego, no w każdym razie na Hiszpana to on nie wyglądał. Tym więc pewniej udaję się ku zwolnionemu miejscu i oczom nie wierzę, kiedy owy zagarniturowany modnie "dżentelmen" tuż przede mną zajmuję owo miejsce! SZOK! Głupio mi i wycofuję się znów w stronę pobliskich drzwi, kiedy tym razem Hiszpan z krwi i kości (naznaczonych wprawdzie znacznie znakiem czasu) podrywa się ratując sytuację? męski honor? No w każdym razie siadam ramię w ramię z owym "dżentelmenem" i przez resztę podróży wymyślam mu w myślach do wiwatu!

Puenta? 
Jakby na świecie było więcej szacunku niż mniej, to wszystkim żyło by się lepiej i lżej.

środa, 4 lipca 2012

No hay dos sin tres!

Oto przewodnie hasło, które towarzyszyło reprezentacji hiszpańskiej podczas tegorocznych rozgrywek Eurocopy 2012.

Co oznaczało? Wielkie oczekiwania Hiszpanów na kolejny puchar ich ukochanej reprezentacji...i się udało. Styl w jakim to osiągnęli...no cóż imponujący. Wszyscy zainteresowani z pewnością podziwiali to widowisko na własne oczy.

Tego typu osiągnięciom towarzyszy tu zawsze olbrzymia impreza. Miałam przyjemność uczestniczyć w "fjestowaniu" po zdobyciu Mistrzostw Świata 2010, a teraz Mistrzostw Europy. Cóż mogę powiedzieć...podobnie jak w poprzednim wpisie zaznaczyłam, młodzi, starzy, dzieci, rodziny, kobiety w ciąży, a nawet psy...wszyscy witali wracających mistrzów. Najpierw wzdłuż ulic madryckich w przejeżdżającym autobusie, a potem na jednym z głównych placów stolicy. Dość nietypowe dla mnie było, iż niektórzy piłkarze po prostu się upili :) ale zdaje się, że motywem przewodnim tej imprezy było wspólne, naprawdę wspólne imprezowanie:) I ponownie jedyne nad czym mogę ubolewać porównując nasze kraje, to to, że tu jest to bezpieczne, a u nas...raczej na tzw. własne ryzyko i odpowiedzialność.

Po raz kolejny mogę wyrazić, na podsumowanie tegoż wpisu, zazdrość. Tak zazdrość, że Hiszpanie mimo wielu swoich wad naprawdę wiedzą jak się dobrze bawić nie robiąc przy tym krzywdy innym:)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...