Oto przewodnie hasło, które towarzyszyło reprezentacji hiszpańskiej podczas tegorocznych rozgrywek Eurocopy 2012.
Co oznaczało? Wielkie oczekiwania Hiszpanów na kolejny puchar ich ukochanej reprezentacji...i się udało. Styl w jakim to osiągnęli...no cóż imponujący. Wszyscy zainteresowani z pewnością podziwiali to widowisko na własne oczy.
Tego typu osiągnięciom towarzyszy tu zawsze olbrzymia impreza. Miałam przyjemność uczestniczyć w "fjestowaniu" po zdobyciu Mistrzostw Świata 2010, a teraz Mistrzostw Europy. Cóż mogę powiedzieć...podobnie jak w poprzednim wpisie zaznaczyłam, młodzi, starzy, dzieci, rodziny, kobiety w ciąży, a nawet psy...wszyscy witali wracających mistrzów. Najpierw wzdłuż ulic madryckich w przejeżdżającym autobusie, a potem na jednym z głównych placów stolicy. Dość nietypowe dla mnie było, iż niektórzy piłkarze po prostu się upili :) ale zdaje się, że motywem przewodnim tej imprezy było wspólne, naprawdę wspólne imprezowanie:) I ponownie jedyne nad czym mogę ubolewać porównując nasze kraje, to to, że tu jest to bezpieczne, a u nas...raczej na tzw. własne ryzyko i odpowiedzialność.
Po raz kolejny mogę wyrazić, na podsumowanie tegoż wpisu, zazdrość. Tak zazdrość, że Hiszpanie mimo wielu swoich wad naprawdę wiedzą jak się dobrze bawić nie robiąc przy tym krzywdy innym:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz