czwartek, 17 listopada 2016

dwa miesiące temu, a jakby dwa lata świetlne...

Prawie dwa miesiące minęły od naszej małej eskapady na pobliskie wybrzeże, ...ale "prawie" naprawdę robi dużą różnicę.

Teraz odziewam się w zimową kurtkę, ocieram "cieknący" nos i pokasłuję licząc na tzw. szybki powrót do zdrowia.

Ogarniając te zdjęcie ogrzałam się nieco. Liczę, że i Was troszkę ogrzeję. Miłego seansu!


środa, 9 listopada 2016

Polska złota...

Cudze chwalicie, a... swoje nie zawsze doceniacie.

Byłam w Polsce wprawdzie tylko kilka dni pod koniec października, ale napatrzeć się nie mogłam na cudne parki, na złote liście, na mnogość kolorów na ziemi i niebie! Mimo wiatru, mimo chłodu włóczyłam się parkami i pstrykałam foty jak obłąkana. Słońce raczej mi sprzyjało.
No cóż dawno niewidziana jesień i to taka!!! zawsze zachwyca!

Teraz siedzę w potwornie wietrznej i zimnej Barcelonie i sobie myślę, że nie ma co się zachwycać tym, czego nie mamy, lecz uczyć się doceniać to co jest.

Ja mocno się staram.

Popatrzcie na jesień moimi oczami.


czwartek, 3 listopada 2016

jak z pocztówki...

Są takie miejsca, które są tak fotogeniczne, że nie da się spaprać zdjęcia!

Właśnie tu trafiliśmy uciekając przed burzą nad naszą plażą.


czwartek, 15 września 2016

Skok w bok...

Są takie kraje, które zajmują bardzo niskie miejsce na mojej liście "do zobaczenia". Co ciekawe, Hiszpania była zawsze jednym z nich...do momentu zamieszkania tu. Francja za to plasowała się zawsze dość wysoko, ale do niedawna nigdy jakoś nie udało się jej odwiedzić, aż nadarzyła się okazja, urodziny Przyjaciela, który tam własnie wakacjonował.

Otrzymałam propozycje nie do odrzucenia i skorzystałam. Bus z Barcelony jest tani i nie tak męczący, dzięki czemu mój pierwszy raz we Francji przypadł nie na Paryż, lecz na Montpellier.

Miasteczko przeurocze! Popatrzcie sami.


poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Besalu

Basalu to średniowieczna perełka regionu Garrotxa, o którym pisałam w poprzednim poście.
Jaka jest? Piękna, stara, dość droga i wydaje się być nielicznie zamieszkana. W sezonie śmiem przypuszczać, że może pękać w szwach, ... ale rzucić okiem warto!

Rzućcie zatem na moje zdjęcia


 












Ot i tyle. Tak było w czerwcu. Tymczasem ja obecnie troszkę cierpię w związku z wilgotnym latem w Barcelonie, a już tuż tuż znikam do Polski. Na chwilę. Skrycie licząc na kojące mój lasujący się mózg od tutejszych temperatur :)
A Wy gdzie urlopujecie? Gdzie lubicie? Niedaleko czy daleko od domu? W mieście czy na łonie natury?

Pozdrawiam.

niedziela, 31 lipca 2016

Garrotxa czyli góry, stożki wulkaniczne, pola, lasy i doliny...

Szukam zwykle tego, czego nie mam. Też tak macie?
Żyję w dużym, mega turystycznym mieście i brakuje mi natury. Zawsze! Dlatego na wyjazdach częściej szukam zieleni i ciszy, niż wrzawy i zgiełku miasta.

Garrotxa spełniła moje wymagania w pełni. 
To region w północnej części Katalonii. Zgodnie z tytułem, znaleźliśmy tam wszystko. Urokliwe, mniejsze i większe miasteczka, wokół masa szlaków do wędrowania (po i wokół stożków wulkanicznych), mnóstwo magicznych lasów liściastych, soczyste łąki, pola zbożem dojrzałe i spokój, spokój, święty spokój :)

Castellfollit  de la Roca



 Sant Joan les Fonts







Santa Pau


 






Olot







Nasza miejscówka i okolice 

 






pobliskie lasy



i łąki


W następnym wpisie Besalu - średniowieczna perełka tego regionu.
A tymczasem ściskam nieśmiałych odwiedzających.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...