niedziela, 27 października 2013

Kataloński szał petardowy!

Hmmm o regularności zamieszczania tu postów nie ma co mówić. Opuszczam się, zaniedbuję, obrabiam  w nieskończoność piętrzące się w kolejce zdjęcia...i tak płynie dzień za dniem. Dlatego skoro już mam temat to przejdę od razu do rzeczy czyli do tytułowych petard. 

Gwoli ścisłości, katalońska Hiszpania z Barceloną na czele oczywiście, ma słabość do w/w petard bez dwóch zdań i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Dodać należałoby jednak, iż wszystko zaczęło się od...hmmm zapewne lubości do ognia, co przeszło w zwyczajne fajerwerki, a potem także w petardy. I tak jak zasadność istnienia pierwszego wynalazku jeszcze rozumiem (acz przyznam, że w nadmiarze nie popieram), tak istnienia tych ostatnich - za grosz!!
Widowisko fajerwerkowe wieńczące to bądź owo, nie będę zaprzeczać, jest miłe oku. To fakt. Jednak odkąd mam psa i małe dziecię świadomam wrażliwości ich uszu i od tego czasu zdecydowanie nie popieram! Moim skromnym zdaniem bowiem, więcej to przynosi szkód, niż pożytku :( A już z pewnością w takiej ilości, jaka występuję tu! 




A żeby pokrótce wyjaśnić powiem tylko tyle, że z tych już kilku miesięcy pobytu w Barcelonie okazji było kilka. Wiadomo, że Hiszpanie w każdym regionie swego kraju okazji do fiest znajdą bez liku i to lubię, ale żeby wszystko okraszać mega ilością fajerwerków i/lub petard...tego już nie! W Barcelonie właśnie, kiedy szukaliśmy mieszkania, balkon bądź taras z dobrym widokiem na fajerwerki okazał się być nie lada atutem. Dla nas to znaczyło nic, dla tutejszych jak domniemuję - DUŻO! W każdym razie kilka dni po przeprowadzce mieliśmy okazję przeżyć tzw. "letniego Sylwestra" (Noc Świętojańska). Uprzedzono nas, że fajerwerki i petardy właśnie w tym czasie to świętość i totalna pobłażliwość oraz bezwzględne przyzwolenie. No i z przykrością przekonaliśmy się, że nie było w tym krzty przesady. Przez dosłownie całą noc hałas był nie do opisania! A i nazajutrz niewielkie gromady dzieciarni lub młodzieży szwędały sie po wąskich uliczkach z czystą premedytacją i złośliwością odpalając olbrzymie zapasy pozostałe im z nocy poprzedniej, przyprawiając tym o zawał serca okolicznych mieszkańców! Dla nich była to nielada zabawa, ja miałam ochotę mordować! :) 

Najgorsze w tym wszystkim są dla mnie właśnie te bestialskie petardy. Zupełnie nie jestem w stanie pojąć po co są, czemu mają służyć i dlaczego dostęp do nich mają nieletni. Hałas wynikający z ich odpalenia jest niewyobrażalny. Tu do tego z okazji wygranego meczu Barcelony, święta dzielnicy, końca koncertu, itp. używa sie najczęściej tych największego kalibru. Czasami (mówię tu o stosowaniu niekontrolowanym) bezmyślne osobniki ( młode dzieciaki lub/i stare capy ;)) są na tyle łaskawi, że chwilę po odpaleniu krzyczą "bomba", żeby dać kilka sekund nieczego niespodziewającym się ludziom lub mieszkańcom w okolicy na zatkanie uszu. Zdarza się jednak, że ostrzeżenia brak! 

Hmmm... z trwogą myślę o Sylwetrze, bo pewnie przyjdzie nam go spędzić tu.  W związku z tym poważnie rozważam ćwiczenia celowania w zad i nabycie wiatrówki z nabojami z solą. Może pomoże :)



środa, 2 października 2013

SS czyli San Sebastian

Długo nic nie zamieszczałam. Jakoś tak się ułożyło i splotło. Byliśmy kilka dni na północy (mojej ukochanej) i potem zajęło trochę przeselekcjonowanie zdjęć. Niech one więc opowiedzą jak było. Uprzedzam, że ich sporo, a i tak z trudem odrzuciłam wiele :)




























Jak widać mieliśmy i pogodę i nie. Bajeczne, puste lub prawie puste plaże (w BCN wciąż o takie trudno). Była i natura i architektura, spacery i zachody słońca...chwilo trwaj! 

Za to właśnie lubię robić zdjęcia...dla zatrzymania ulotności tego, co było...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...