Obiecałam sobie popstrykać "cudeńka" w okolicznych uliczkach. Jest ich tu sporo, szczególnie w dzielnicy, która zamieszkuję :) Grafiki, graffiti, itp. na roletach zamkniętych zakładów usługowych, na skrzynkach energetycznych, na drzwiczkach, drzwiach, budynkach...
Popatrzcie sami. Wszytko zrobione telefonem, przepuszczone przez Instagram. Ja jestem pod wrażeniem tego rodzaju upiększeń.
To tylko wycinek :)
czwartek, 29 sierpnia 2013
poniedziałek, 26 sierpnia 2013
Major Fiesta de Gracia...
Tytułem wstępu...
C.d. pomysłów na dekoracje ulic:
Literki:
Świat dinozaurów:
Kosmos:
Parasolki:
Wenecja:
Bardzo fajne widowisko i dość niebezpieczne. Na samej górze były dzieci.
W każdym hiszpańskim mieście fiest zawsze jest bez liku. Okazja zawsze się znajdzie :) Wiadomo. Wszak kraj to zabawę lubiący. Najgęściej jest w okresie letnim, bo pogoda, bo turyści... W Madrycie jedną z najsłynniejszych i największych była fiesta w dzielnicy La Latina - piękne centrum historyczne, serce stolicy. Tu taką gorącą fiestę organizuje się w dzielnicy Gracia. Obie są największe, trwają najdłużej (porównując do innych), bo około tygodnia i obie zawsze obejmują datę 15 sierpnia (dzień wolny od pracy).
Z największych różnic między jedną a drugą, to dekoracje (w Barcelonie są bardziej rozbuchane) oraz jedzenie (w Madrycie stoły uginają się od przesmacznych smakowitości na przyulicznych stoiskach).
A podobieństwa...hałas, hałas, hałas, nieposzanowanie biednych mieszkańców w/w dzielnic, zabawa do białego rana (nie tylko w weekend), tańce na ulicach...czyli hulanki swawole bez limitu.
W Madrycie mieszkając na La Latinie uciekliśmy ze stolicy i na szczęście widzieliśmy i słyszeliśmy końcówkę ulicznych orgii. Tu ciekawość zwyciężyła, i...to był błąd. Nigdy więcej! Przyjść i pobawić się - super, ale mieszkać w tym tyglu - to nieporozumienie. Takie cuda, to chyba tylko w Hiszpanii. Nie sądzę, żeby wiele innych krajów bezkarnie organizowało tego typu fiesty w samym centrum gęsto zamieszkanych wąskich uliczek...ale dość gadania. Poniżej parę fot. Głównie ulicznych dekoracji.
Wielkie przygotowania do dekorowania:
Efekt końcowy:
Piękne detale:
Poniżej kilka udekorowanych balkonów (był organizowany konkurs na najlepszy):
C.d. pomysłów na dekoracje ulic:
Literki:
Świat dinozaurów:
Farma:
Parasolki:
Wenecja:
Ulica nocą...dobrze, że nie słyszycie hałasu ani nie czujecie zapachu uryny...Dramat!
Wielkie codziennie mycie ulic:
Nagonka zniechęcająca turystów. Dla mnie zupełnie niezrozumiała, bowiem głównie bawili się Hiszpanie.
I tyle. Dodam, iż doświadczenia nie żałuję, ale i tak nigdy więcej! Czas złagodzi gwałt dokonany na moim narządzie słuchu, ale niezrozumienie organizowania tego typu przedsięwzięć przez tak długi okres czasu w samym centrum...to dla mnie totalne nieporozumienie.
Pozdrawiam!
środa, 14 sierpnia 2013
...na gorąco z dzielnicy Born :)
Na gorąco, bo pierwsze świeżutkie pstryki z telefonu (niestety nie wzięłam ze sobą aparatu) z dzisiejszego spaceru. Zapuściliśmy się w kolejną dzienicę centrum - Born. Powaliła mnie, ale to pewnie szał odkrycia, szał związany z pierwszym wrażeniem. Lubie być zaskakiwana i ...popatrzcie :) Robocze, instagramowe..., a na nich:
klasycznie wąskie magiczne uliczki,
trochę sztuki ulicznej,
troche egzotyki na balkonach,
trochę koloru,
trochę ujęć ludności tam zamieszkałej,
trochę popołudniowej zwyczajności,
trochę czerpania wody dla ochłody,
trochę sportu,
trochę dzieci - tres amigos :)
i na koniec żeby nie było wątpliwości skąd pstryki i komu kto tu kibicuje :)
klasycznie wąskie magiczne uliczki,
trochę sztuki ulicznej,
troche egzotyki na balkonach,
trochę koloru,
trochę ujęć ludności tam zamieszkałej,
trochę popołudniowej zwyczajności,
trochę czerpania wody dla ochłody,
trochę sportu,
trochę dzieci - tres amigos :)
i na koniec żeby nie było wątpliwości skąd pstryki i komu kto tu kibicuje :)
wtorek, 13 sierpnia 2013
Pstryki architektoniczne :)
Testuję nowy obiektyw :) Odkurzam aparat i pstrykam. Poniższe ujęcia to głównie Gracia - dzielnica, w której mieszkam. Jest bardzo stara, gęsto zaludniona, ma przecudowne kamienice, mało placów zabaw dla dzieci i ...duszę :) Mam nadzieję, że część jej magicznej atmosfery udało mi się oddać i dzięki tym pstrykom ją poczujecie :)
Cichy niedzielny poranek z odpoczywającym nie wiadomo po czym Panu Służb Jakichśtam :)
Uliczki o poranku...tylko wtedy jest tu pusto i cicho :)
Kamienica na Plaza del Sol
Starowinka, którą uwielbiam. Kamienica mega :)
Uwielbiam takie tarasiki i te latarnie...ach...
Trochę nowoczesności, troche staroświeckości...
To kamienica Gaudiego. Jedna z wielu atrakcji turystycznych, jedna z wielu jego autorstwa.
Takie zakamarki, tarasy i już wiszące, bądź właśnie rozwieszane pranie to widok klasyczny :)
To leniwe popołudnie na dzielnicy el Poblenou nad morzem. Zawsze podobało mi się, że starszyzna także bardzo czynnie korzysta z takich miejscowych barów.
El Poblenou - dzielnica (jak wspomniałam wyżej nadmorska). Dużo magazynów, starych kamienic. Misz-masz z interesującym klimatem.
Na koniec widok z mojego balkonu. Niestety zdjęcie nie jest najlepszej jakości, ale nie mogłam się powstrzymać...uwielbiam ten widok!
Chętnie usłyszę czy Wam się podoba :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)