Pod koniec naszego listopadowego wyjazdu na Costa de la Luz, pogoda zaczęła nam sprzyjać, choroba lokomocyjna naszej Pociechy też, zatem udaliśmy się wreszcie do Taryfy.
Było słonecznie i wietrznie. Białe, stare miasto robi wrażenie, plaża też! Reszta...no cóż skojarzyła mi się z chińskim jarmarkiem. Może to trochę okrutne porównanie, ale mnóstwo krzyczących szyldów, ciuchów made in China i oczywiście masa akcesoriów do surfowania przytłoczyła moje poczucie estetyki ;)
Wędrowaliśmy zatem po starym mieście udając, jakby nowa część nie istniała.
Zaczęliśmy od Plazuela de Viento, z której widok na Afrykę był przedni, bo był :)