Pod koniec naszego listopadowego wyjazdu na Costa de la Luz, pogoda zaczęła nam sprzyjać, choroba lokomocyjna naszej Pociechy też, zatem udaliśmy się wreszcie do Taryfy.
Było słonecznie i wietrznie. Białe, stare miasto robi wrażenie, plaża też! Reszta...no cóż skojarzyła mi się z chińskim jarmarkiem. Może to trochę okrutne porównanie, ale mnóstwo krzyczących szyldów, ciuchów made in China i oczywiście masa akcesoriów do surfowania przytłoczyła moje poczucie estetyki ;)
Wędrowaliśmy zatem po starym mieście udając, jakby nowa część nie istniała.
Zaczęliśmy od Plazuela de Viento, z której widok na Afrykę był przedni, bo był :)
a dalej pustymi uliczkami, chłonąc klimat i urokliwość dzielnicy
Następnie udaliśmy się poza Stare Miasto , żeby zobaczyć Isla de Tarifa, na którą nie można wejść, ponieważ jest to teren wojskowy, ...
...ale z której był piękny widok na miasto i ruiny zamku
oraz na plażę.
Następnie spożyliśmy bardzo smaczny obiad w obskurnej przyportowej spelunce (polecam niepozorne przyportowe bary lub iść za lokalsami).
Na koniec atrakcja dla Najmłodszej w postaci całkiem fajnie położonego placu zabaw.
No cóż, podróżowanie z dzieckiem rządzi się swoimi prawami :)
I to już Afrykę widać na pierwszych zdjęciach? O jaaaa!
OdpowiedzUsuńTak :) Bywa, że widoczność kiepska i widać guzik z pętelką, więc chyba mieliśmy szczęście.
UsuńKiedyś z Gibraltaru też mieliśmy szansę, ale gęste chmury zasłoniły wszystko, więc dreszczyk emocji tym razem przebiegł na po plecach :)
Pięknie i klimatycznie :-) Zupełnie nie dziwi mnie ten odruch na "nową" część. I fakt, w takich miejscach to nie "francja elegancja" jest pełna miejscowych smaków. Choć trzeba przyznać, że czasem to ryzykowne ;-)
OdpowiedzUsuńJest, ale jeśli jest morze i są rybacy to najlepiej iść za nimi. Jeszcze się nacięłam :)
Usuń