...tak... pogoda to mój ulubiony temat rozmów...właściwie wrota doń prowadzące, tudzież wymówka na to lub zasłona dymna na tamto... Profesjonalnie rzecz ujmując, pełni ona tzw. fatywną funkcję języka, powszechnie stosowaną u nas jak i na Wyspach Brytyjskich.
...a przechodząc do rzeczy...czyli do hiszpańskiej pogody...jestem tu jakieś 8 miesięcy i póki co odnotowuję najgorsze dwa; grudzień i jak dotąd, marzec. Niestety z dzisiejszej konsultacji z rodakami wynika, tudzież w oparciu o strony internetowe, gdzie można sprawdzić pogodę w każdym niemalże punkcie świata, iż Wrocław-Madryt idą łeb w łeb, czyt. pochmurno, wilgotno, wietrznie, chłodno (temperatura prawie identyczna, tj. 6-7 stopni). W takim razie, ja się pytam! gdzie jest to słońce, ciepło, wiosna w pełni, której Hiszpanom wszyscy na północy tak zazdroszczą?! Trza uzbroić się w cierpliwość i czekać...weekend zapowiada się już lepiej :) A swoją drogą człowiek się szybko odzwyczaja lub przyzwyczaja...zależnie od punktu widzenia, tudzież siedzenia...bowiem tu kilka dni tzw. niepogody, która jest niczym "bułka z masłem" w porównaniu do polskiej słoty..., a ja już zrzędzę...
...no ale jak trza pozrzędzić, to każdy powód dobry...a temat pogody najbardziej bezpieczny :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz