poniedziałek, 16 maja 2011

Costa del Sol

...po pierwsze chcę dookreślić, uściślić i zapewnić, że wiele na temat owego wybrzeża Hiszpanii nie wiem. Co natomiast mnie zaskoczyło to to, że miejscowość o nazwie Estepona okazała się zaprawdę trafionym wyborem. Większość miejscowości Costa del Sol bowiem (którego zasadniczo nie polecam), to w większości dość wąskie plaże nabite wieżowcami niczym poduszka na igły igłami...z nieskończoną ilością pól golfowych, nie wspominając już o turystach w tzw. high season (głównie brytyjskich i rosyjskich). Notabene dość interesujące jest iż obie narodowości nie charakteryzuje raczej wysoki poziom melatoniny, a tłumnie wybierają najgorszą dla swych cer i portfeli, porę wycieczek.
       No ale miało być o Esteponie...jest właściwie ostatnim dość dużym jak na to wybrzeże ośrodkiem turystycznym, a szczególnie w kwietniu z bajecznie małą ilością turystów...tym także podbiła moje serce. Sama plaża czysta, długa, z wieloma zadaszonymi punktami rekreacyjnymi dla dzieci, dorosłych i emerytów. Owe punkty pod wiatą chroniącą użytkowników przed słońcem, czynią z nich fantastyczne, czynnie wykorzystywane (głównie przez miejscowych)  miejsce spotkań i ćwiczeń. Nie tylko w tej miejscowości, lecz w całej Hiszpanii  spotkać w nich zawsze można młodych i starych  oddających się tzw.aktywności fizycznej. Myślę, że żeby ułatwić czytelnikom wyobrażenie sobie tegoż miejsca, najtrafniejsze byłoby nazwanie go placem zabaw z mniejszą lub większą liczbą sprzętów do ćwiczeń.
       Wracając do zalet...byłam ogólnie i szczególnie zaskoczona iż nie znalazłam tam tłumów, wrzawy, głośnych dyskotek (choć pewnie są:)- nie szukałam), centrów handlowych, wielkich i wysokich hoteli z błękitnymi basenami...lecz zamiast tego miasteczko z przytulnym, urzekającym centrum, po którym spacer pośród pobielanych niskich kamieniczkach to krótka, acz czysta przyjemność. Ponadto bez zbędnego blichtru prowadzone kawiarnie, bary i oczywiście brytyjskie puby należące często do Brytyjczyków i przeznaczone dla brytyjskich turystów. Jedzenie to kolejna zaleta - smaczne, tradycyjne w przystępnych cenach...choć troszkę trzeba poszukać i poeksperymentować.
Osobiście dla miłośników owoców morza polecam część portową Estepony, gdzie tuż przy garażach na łódki rybaków znajduje się ...hmm restauracja to za mocne słowo:) użyję raczej określenia jadłodajnia. Niepozorne miejsce naprawdę niczym nie urzekające, z normalnym, wręcz bezpłciowym wnętrzem i jedynie ciekawie położonym rozległym ogródkiem pod foliowym dachem z widokiem na morze. Ale! Jedzenie! Niebo w gębie! Wiem co piszę, bo mam porównanie. Naprawdę przepyszne, charakterystycznie dla Hiszpanów prosto przyrządzone i jakże smaczne...!!  W tym obskurnawym  portowym barze można delektować się wyłowionymi prosto z morza, wprawnie przyrządzonymi rarytasami. Poezja! A do tego obsługują kelnerzy o przyjemnej, hiszpańskiej aparycji, podjeżdżający do pracy niezłymi samochodami.
       A co do innych cech Estepony...jeśli ktoś się wybiera tam na początku kwietnia, muszę lojalnie ostrzec, że woda z przeznaczeniem raczej dla morsów lub niezwykle zdeterminowanych:) No i trzeba by nadmienić, iż w całej Hiszpanii dużym problemem jest porozumiewanie się w języku angielskim, choć Estepona okazała się pod tym względem nieco lepsza niż stolica. Hmm...zdaje się, że to jedyne wady, które sobie przypominam.
      Krótko podsumowując Estepona to naprawdę zaskakująca niespodzianka na wybrzeżu, którym mnie wielu straszyło i którego ponownie mimo wszystko nie wybiorę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...