niedziela, 11 grudnia 2011

Jeśli chcesz zrobić włos, to nie w Madrycie!

Moje coraz większe znawstwo ulic i dzielnic Madrytu jest efektem nie tylko zwykłego szwędania się. Nie mam bowiem zawsze weny do uprawiania tegoż typu aktywności. Szczególnie samotnie...
No ale nie o tym mowa, a przynajmniej nie bezpośrednio. Tak czy śmak, owe znawstwo wynika także z poszukiwań dobrego fryzjera. A tu zakrawa to na cud!! Fryzjerów tu jak barów i kawiarni...czyli jak mrówków. Na każdym rogu i nie rogu ulicy. Czasem nawet trzy salony w zasięgu wzroku. Znaleźć można i prywatne zakładziki i niby wypaśne saloniska sieciówek, są i skromne i urzadzone z przepychem, zniechęcające i urzekające, prowadzone przez gejów, hetero i miksy, z fryzurami i włosami zaskakująco dobrze zrobionymi, a najczęściej nijakimi.... Ale cóż z tego...bo jak przyjdzie do oceny jakości...to pożal się Boże! i mamma mia!! Zawsze i wszędzie.

Kilka dni temu przechodząc jakąśtam ulicą, poddałam się czarowi urokliwego salonu, który wyglądał jak z krainy fantazji. Do tego upstrzony sztucznym śniegiem, ze szklanymi drzwiami w ramach z białego drewna...no jak z bajki. Ceny wywieszone na zewnątrz (plus!), żadna tam sieciówka (plus!), dwie sympatyczne panie o dość dobrze rozjaśnionych włosach (plus!), gustowne, przestronne wnętrze (plus!)...więc weszłam. Pogawędka z panią ścinającą nie była zbyt długa i wyczerpująca, ale chcąc wybadać umiejętność i doświadczenie w traktowaniu środkowoeuropejskich, krótkich włosów zagaiłam o różnicę upodobań kobiet hiszpańskich i innych:) Gwoli wyjaśnienia należy tu dodać, że większość młodych Hiszpanek ma bardzo silne, twarde, ciemne włosy i prawie zawsze długie. Nie dziwota. Ładnie im w nich i jedyne czym zajmują się fryzjerzy to prostowanie, lekkie podkręcanie, ewentualnie delikatne pasemka. Inna sprawa z kobietami na emeryturze. Te mają włosy zdecydowanie krótsze, codziennie czesane u fryzjerów na lokówkach i najczęściej w kolorach blond (bo wreszcie siwizna pozwala im na uzyskanie wymarzonych odcieni, a i ekonomicznie nie muszą tak często farbować). Przy takiejże pogawędce, moja pani fryzjerka taktownie przyznała rację moim spostrzeżeniom, wykazała się rzekomym znawstwem tematu i delikatnie przystąpiła do rzeczy...czyli mnie podcinania. 
Oszczędzę jak długo to trwało. Dodam tylko, że wcześniej pokazałam zdjęcie swojej fryzury wykonanej w Polsce u Pani Mistrzyni Nożyczek, za którą tęsknie niemiłosiernie... Po kilku minutach obserwacji uznałam, że lepiej zamknąć oczy i cierpliwie czekać na efekty.
Trochę mi, a właściwie pani to zajęło. Przy tzw. układaniu włosów zacisnęłam powieki jeszcze bardziej, by nie patrzeć na nieudolne obsługiwanie szczotki i suszarki. Natomiast bardzo szeroko wytrzeszczyłam oczy kiedy przyszło mi "podziwiać" tzw. efekt końcowy oraz rachunek z piekła rodem!! Dramatyczna, niebotyczna suma za "coś", co w efekcie musiałam zdesperowana poprawiać nożyczkami do cięcia papieru w domu! To doświadczenie nie należy do najgorszych, ale najświeższych i bezwzględnie utwierdzających mnie w przekonaniu, że hiszpańscy fryzjerzy to najbardziej niebezpieczny dla otoczenia zawód świata!

Moje nieszczęście nie polega na tym, że teraz wyglądam jak strach na wróble ani że uszczupliłam znacznie zawartość swojego portfela, ale że perspektywa mieszkania tu oznacza bądź zdesperowane latanie do mojej Pani Mistrzyni Nożyczek, bądź w rezultacie długie włosy, .... których widok ucieszy chyba tylko mojego ojca :(

Podsumowując, fryzjerów w Hiszpanii - STRZEŻCIE SIĘ!!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...