sobota, 31 marca 2018

Mi tierra...

10 lutego 2018 roku wylądowałam w Santanderze.
Po 3 latach życia w Madrycie i po prawie 5 w Barcelonie. 

W Barcelonie długo tęskniłam do Madrytu, w Santanderze do Barcelony wcale.

Nie sądziłam, że to możliwe, przecież Barcelona to dream city, to marzenie wielu,...ale nie moje.

Strach był wielki, jednak zmiana okazała się strzałem w dziesiątkę.
Jest tak, że cisną mi się na usta same wyświechtane banały, a jest po prostu w pytę.

Kiedy 3 lata temu odwiedziłam estońskie lasy, odleciałam z radości. Nigdy nie przypuszczałam, że tak bardzo brakuje mi drzew, lasu, mchu, zieleni i ciszy...

Kiedy pierwszy raz byłam nad portugalskim oceanem, jakieś 7 lat temu, zamarzyłam, żeby nad nim zamieszkać. Oczarował mnie, a wręcz przestraszył i od tamtej pory wracaliśmy na ocean wiele razy.

Po tych kilku latach dzięki sprzyjającym okolicznościom, ale przede wszystkim dzięki wielkim jajom, wylądowaliśmy nad kantabryjskim morzem z lasami, mchem, zielenią i całą resztą. 

Marzenia się spełniają. Czas na kolejne.

Poniżej trzy foty z lutego.
 jak widać na załączonych obrazkach nudy nie ma.
za to właśnie kocham to MOJE miejsce na ziemi!

i dwie foty z marca


I tyle. 
Nie wiem co będzie za rok, za dwa, za pięć, ale wiem, że tu i teraz jest mi dobrze. 

A Ty? Wsłuchaj się w siebie, a potem idź za tym głosem! Nikt nie powiedział, że to łatwe, ale ja mogę powiedzieć, że warto!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...