poniedziałek, 5 marca 2012

pieskie życie w Madrycie...

Jeśli ktokolwiek zawita do Madrytu, myślę że bardzo prędko zorientuje się, chcący lub niechcący, że jego mieszkańcy to mega fani psiaków.

Po pierwsze z racji ich mnogości (lecz nigdy samopas), po drugie z racji ilości ichnich odchodów na chodnikach (o zgrozo!).

Sama jako właścicielka psa ucieszyłam się na widok tylu psiaków oraz na szereg przyzwoleń, dozwoleń, ułatwień i specjalnych miejsc dla czworonogów i ich właścicieli. Ale z drugiej strony,  co jest oczywiste, zdruzgotał mnie fakt uprawiania slalomu po chodnikach i placach pomiędzy psimi kupami (żeby oddać całą prawdę i tylko prawdę, nie jest to w takich zastraszających ilościach i nie wszędzie).

Jednak przy proponowanym przez miasto bezpłatnym rozwiązaniu tegoż problemu, a mianowicie korzystaniu z woreczków jednorazowych dostępnych przy bardzo wielu śmietnikach miejskich, niekorzystanie z tej opcji jest czymś nieprawdopodobnie obezwładniającym. Owe miejskie kubły znajdują się wszędzie, a ich liczba znacznie gęstnieje w typowych psich zonach (np. specjalnie wygrodzone wybiegi w parkach - rewelacyjna sprawa, przy placach w centrum miasta, przy wszelkiego rodzaju nielicznych w centrum pasach lub skupiskach zieleni). No, ale okazuje się, że nie przekonuje to wielu Hiszpanów do sprzątaniach po swych ulubieńcach.
Najgorzej jest rankiem przemierzać owe newralgiczne szlaki wyrowadzaczy psów...bowiem w drodze do pracy ma się niepowtarzalną szansę wdepnięcia w świeże conieco:)... i to nie raz. Nie muszę chyba dodawać, że w związku z powyższym tak jak w innych okolicznościach wielu ludzi okazuje dużo sympatii madryckim czworonogom, tak w tych, są jedynie wściekli ich przeciwnicy.

Ja jednak chciałabym tylko uczulić, iż przedmiotem złości i ewentualnych inwektyw powinni być ludzie, a nie psy...

A wizytantom Madrytu zalecam baczne przyglądanie się chodnikom...szczególnie rano i po zmroku:)

2 komentarze:

  1. przesyłam adres mailowy (apro pos otulacza) aleksandra.dronia@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Niewiele ten widok różni się od naszego krajowego:) Wprawdzie z woreczkami na psie kupki spotkałam się tylko raz, kiedy w ubiegłym roku byliśmy z MPM (Mój Pan Mąż) nad morzem, ale i tam nie spotkały się one z dużym zainteresowaniem ze strony właścicieli czworonogów.
    Ciekawe jest to, że jakoś mało widać ludzi , którzy tyle samo zapału co w "rzucanie mięsem" włożyliby w sprzątanie po swoim pupilu:)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...