wtorek, 9 października 2018

Franschhoek czyli południowoafrykański raj winem płynący...

Jedenaście miesięcy temu byliśmy w RPA. Spędziliśmy tam 3 tygodnie, ale i tak zobaczyliśmy mało.
Ostatnim punktem przed powrotem było miasteczko Franschhoek.

Franchhoek i Stellenbosch to dwa najbardziej popularne winne zagłębia położone przy Kapsztadzie. 

My zadekowaliśmy się na 2 ostatnie noce w pierwszym.
Miejsce nie jest fajne do podróży z dziećmi. Praktycznie nie ma atrakcji dla dzieci, za to atrakcji dla dorosłych nie brakuje. W centrum miasteczka są głównie sklepy z pamiątkami, miejscowym jedzeniem, winami i innymi alkoholami plus butiki z miejscowymi (bądź chińskimi) rzeźbami i restauracje. 

Miasteczko bardzo turystyczne i nie warte dwóch nocy. Na spokojnie można wybrać się tam autobusem ze zorganizowaną wycieczką z Kapsztadu.

Największą atrakcją jest winny tramwaj, który objeżdża niektóre winnice wokół miasteczka. Towarzyszy temu oczywiście degustacja. Tramwaj zrzesza winnych bonzów okolicy, z których inni są wykluczeni. Budzi kontrowersje wśród niektórych mieszkańców, którym nie w smak turystyczny lunapark, na jaki ich miasteczko zostało zmienione.

My trzymaliśmy się naszej winnicy i urządzaliśmy sobie spacery po okolicy.



Nasz domek był na terenie winnicy u przesympatycznych ludzi. Widok i okolica były przecudne.


Cała posiadłość liczyła sobie kilka budynków, częściowo przeznaczonych na noclegi dla turystów, a częściowo tylko dla właścicieli. 


Bajeczne położona, pięknie ukwiecona,


w dolinie u stóp surowych gór,


pośród niezliczonych winnych krzewów budziła nasz absolutny zachwyt.



Nasz domek z bliska wyglądał tak,


a widok na cały kompleks z daleka tak.


Spacerowaliśmy do pobliskiej dużej winnicy, w której skusiliśmy się na degustację pięciu win, ale żadne nam nie smakowało :) Przynajmniej mieli plac zabaw dla dzieci.


Rozsmakowywaliśmy się za to w widokach.


polnych ścieżkach,


i syciliśmy oczy dojrzewającymi winogronami i brzoskwiniami.


Wszystko było jak z innej epoki.


Do tego krzewy lawendy i bzyczenie owadów. Relaks na maksa.



Mimo pewnego zniesmaczenia miasteczkiem, nasza zaciszna i piękna  winnica, zrekompensowała nam pobyt w tym zakątku w 100 %.

Moja długa, afrykańska opowieść dobiega końca. Dziękuję tym, którzy ze mną byli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...