Kilka najbliższych postów będzie z lipca i sierpnia 2019 roku, z familijnej eskapady do Galicji z przystankiem w Asturii..., czyli znowu północ Hiszpanii.
Zapraszam na wycieczkę!
Po raz pierwszy odkryliśmy ją 8 lat temu. Byliśmy tam wtedy tylko z naszym kochanym psem.
Tym razem była z nami także nasza wszechobecna córka :)
Mirador, czyli punkt widokowy ma niezłe widoki, jeśli widoczność sprzyja. Jeśli nie, zawsze można zobaczyć niewielki kościółek Regalina (na zdjęciu z córką), typowy arturiański spichlerz/spiżarnię
i w przypadku braku dobrej widoczności zdjęcia informujące, co straciliśmy.
Na dole plaża Cadavedo
Z dołu wygląda tak.
Przy naszej miejscówce in the middle of nowhere też była plaża, ale...
z tym staruszkiem nie dało rady zejść,
zatem podziwialiśmy ją z góry :)
Pogoda wbrew powszechnym przekonaniom dopisywała, więc relaksowaliśmy się na potęgę.
Spoko opcją z małym dizeckiem lub starym psem lub z dwoma... jest też spacer na latarnię
Faro de Cabo Busto.
Szlak przy klifach z widokami zapierającymi dech w piersiach.
Plaża del Bozo, mijana po drodze, ładna z góry. Z dołu pewnie też, ale jak jest gorąco to nie bardzo chce się tyle schodzić, by potem się wspinać. Widok zatem tylko taki.
Do tego ławeczki tuż przy samej latarni zachęcające na samotne lub w parach wpatrywanie się w dal.
Po drodze także cool bar dla fanów rękodzielniczych piw i hamburgerów, lub dla tych, których suszy lub w brzuchu z głodu skręca i innego wyjścia nie mają.
Widoki pocztówkowe, więc jednym słowem spacer wart zachodu.
Niestety jako super rasowa blogerka nie zrobiłam zdjęcia samej latarni albo mi je zjadło. Na słowo uwierzcie, że jest i to ładna (z miejscem na piknik dla tych z własnym prowiantem, super widokami i parkingiem dla leniwych).
To póki co na tyle.
C.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz