Po raz pierwszy na tytułowym, galicyjskim Wybrzeżu Śmierci (Costa da Morte) byliśmy w 2010 roku.
Historia, z przyczyn niezależnych od nas, zatoczyła koło i w 2020 roku znowu odwiedziliśmy te rejony.
Ezaro to miasteczko rzut beretem od wspomnianej w poprzednim poście osady wielorybniczej Cee. Przepiękna plaża, smacznie karmiące restauracje i godne odwiedzin wodospady.
Zapraszam na wycieczkę!
Plaża z żółtym, drobniutkim piaskiem, spokojna, osłonięta i z kolorowymi domkami na tle srogich wzgórz...Czy można chcieć więcej?
O każdej porze robiła wrażenie. Najlepiej jednak prezentowała się o zachodzie,...
...choć w mlecznej mgle także.
Taka mgła w środku lata robiła niesamowite wrażenie.
Zjawisko to trwało zaledwie kilka porannych godzin, a spowodowane było nagłą zmianą temperatury powietrza (po kilku dniach niesamowitych upałów temperatura nagle spadła).
Potem ponownie wyszło słońce i można było korzystać z uroków nieprzeludnionego przybytku podziwiając kojące widoki naokoło.
Jeszcze wtedy z całą surowością wszędzie obowiązywały maseczki.
Bardzo mało turystów i uroda tego miejsca, skradły moje serce.
Kilka minut w głąb lądu można było podziwiać urokliwe wodospady przy rzece Jallas.
Droga prowadzi wzdłuż małego portu i Centrum Interpretacji Elektryczności Ezaro, które mieści się w dawnej centrali dystrybucji prądu, niegdyś zaopatrującej okoliczne fabryki (w tym przetwórstwa wielorybniczego w Cee) oraz miasteczka tego wybrzeża.
Przy porcie, w cieniu sosen i z takim widokiem można było urządzić sobie piknik oraz nabyć(w przydrożnie ustawionych namiotach) pamiątki.
Ilość ludzi tu, w porównaniu do plaży, była zaskakująco duża, ale i tak przystępna i akceptowalna.
Z powodu małej ilości opadów oraz wysokich tego lata temperatur, ilość wody nie była imponująca, ale i tak spacer w tak malowniczych okolicznościach przyrody był wart świeczki.
Niewiele osób zna to miasteczko i jego okolice, co jest wielkim plusem, bo oferowany spokój i przestrzeń są tu gwarantowane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz