Urzekła mnie, porwała, ukoiła, nasyciła, a teraz mieszka w mojej głowie i budzi cojkośczasną tęsknotę. W moich okolicach jest pięknie, ale dla mnie to powszedniość. Cenię bardziej to, czego nie mam. Estonia była dla mnie egzotyką. Piękną, dziką, nasyconą...Dzielę się z Wami ostatnimi fotami z wyspy.
Lasy Saaremaa
Jezioro Kaali powstałe w wyniku gruchnięcia wielkiego meteorytu kilka tysięcy lat temu.
Angla
Piękne przypadkowe północne nabrzeża
klif Panga i okolice
Cudne trzęsawisko Koigi Bog
Ot i tyle.
A Wy macie jakieś takie miejsce, które w ostatnim czasie urzekło Was totalnie? Albo może takie, które zawsze Was koi? Ja mam jeszcze takie miłe wspomnienia z Bieszczad, ze szczytu Tarnica. Spokój, który dosłownie na Ciebie spływa...
Pozdrawiam.
Przekleństwo moje, że wpadłam też na tego Twojego bloga, bo jak patrzę na te zdjęcia, to chcę, JUŻ! :) Będę sobie wmawiać, że tam wcale nie jest tak pięknie i cały urok to tylko i wyłącznie zasługa Twoich zdolności fotograficznych :P
OdpowiedzUsuńW Bieszczadach byłam rok temu. Magia! Lubię wracać do albumu ze zdjęciami z tamtego urlopu, bo za każdym razem czuję przyjemne ciepło - te góry działają kojąco nawet na odległość :)
Na ostudzenie zapału podpowiem tylko, że pogoda ma znaczenie. A my zdaje się, że mieliśmy szczęście, bo typowe lato północy to lipiec, a my mieliśmy fuksa, bo w tym się odmieniło i deszczu nie doświadczyliśmy nic a nic.
UsuńCo do odkryć...ja tam się cieszę, że tu wpadasz :)
Bieszczady oj tak! Miłość od pierwszego wejrzenia!