Za to plaża jesienią lub zimą to rarytas. I wtedy jestem w miarę częstym "plażowiczem" i w Barcelonie, jak i jej okolicach.
Taki się u nas mały zwyczaj narodził, zwyczaj październikowego wyjazdu na pobliskie wybrzeże: Costa Brava.
Jest pewien ośrodek, ośrodek na odludziu u podnóży Lloret de Mar (samego Lloret nie polecam), który sobie upodobaliśmy (tu kilka zdjęć z poprzedniej wyprawy). W tym roku urządziliśmy sobie wycieczkę statkiem do pobliskiej miejscowości Tossa de Mar.
I oto kilka (naście) kolorowych na to dowodów.
z morza...
z góry...
z zamku...
To moje ulubione zdjęcie. Nie wiem dlaczego tak ubrana, nie wiem co tam robiła, ale niewiele myśląc zrobiłam jej zdjęcie :)
Szwędając się po miasteczku trafiliśmy także na całkiem sporych rozmiarów nacjonalistyczny akcent (flaga Katalonii).
Pozwiedzali, pojedli, popili i z przyjemnością jednak do odludnego ośrodka wrócili :)
Taki nasz mały październikowy raj.
Serdecznie Was pozdrawiam i zazdroszczę polskiej, złotej jesieni! Na maksa!!
oboszzzz!
OdpowiedzUsuńnapiszcie do mnie za rok, pojadę z Wami!
Jak zwykle serce skacze radośniej, do moich podróżniczych wspomnień, gdy Cię odwiedzam :)
uściski ciepłe! <3