czwartek, 28 grudnia 2017

Po zmroku...

Moją ulubioną porą dnia jest zmrok.
Kończy się jedno, zaczyna drugie. To jakby lekko uchylone drzwi. W sumie nigdy do końca nie wiesz co za nimi będzie.
Takie coś pomiędzy. 
Lubię zmrok i lubię noc, kobieta sowa, a może i kot.
Nie wiem, bo kota w życiu nie miałam. No dobra miałam, ale przez chwilę. 
Raz jak byłam super mała i drugi raz jak trochę większa. 
Pierwszy mnie podrapał do krwi i mama go wywaliła, a drugi pod dom przynosił martwe myszy z pola i kiedyś wziął wybył i już nigdy nie wrócił.


Zrobiła się z tego jakaś pseudopoetycka opowieść o zmroku i kotach, a ja tylko chciałam napisać drobne preludium do ostatniego, nocnego wpisu z Bordeaux ..no i jeszcze chciałam powiedzieć, że zwykłam o sobie myśleć jako o kocie, który lubi psy. Koniec.

W ten oto sposób przechodzimy do meritum. Enjoy!

ludzie w Bordo wyglądają tak...







zmrok zaczyna się tak...

 ...a miasto nocą wygląda następująco...






na koniec ostatnia seria tymczasowych "ludzików" z Bordo.
Więcej na ten temat patrz ten post.



a na deser autoportret autorki

Dziękuję za atencję! Jeśli Twoim zdaniem zdjęć jest za dużo albo masz inne uwagi, dawaj znać!
Miłej końcówki 2017! :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...