Kończy się jedno, zaczyna drugie. To jakby lekko uchylone drzwi. W sumie nigdy do końca nie wiesz co za nimi będzie.
Takie coś pomiędzy.
Lubię zmrok i lubię noc, kobieta sowa, a może i kot.
Nie wiem, bo kota w życiu nie miałam. No dobra miałam, ale przez chwilę.
Raz jak byłam super mała i drugi raz jak trochę większa.
Pierwszy mnie podrapał do krwi i mama go wywaliła, a drugi pod dom przynosił martwe myszy z pola i kiedyś wziął wybył i już nigdy nie wrócił.
Zrobiła się z tego jakaś pseudopoetycka opowieść o zmroku i kotach, a ja tylko chciałam napisać drobne preludium do ostatniego, nocnego wpisu z Bordeaux ..no i jeszcze chciałam powiedzieć, że zwykłam o sobie myśleć jako o kocie, który lubi psy. Koniec.
W ten oto sposób przechodzimy do meritum. Enjoy!
ludzie w Bordo wyglądają tak...
zmrok zaczyna się tak...
...a miasto nocą wygląda następująco...
na koniec ostatnia seria tymczasowych "ludzików" z Bordo.
Więcej na ten temat patrz ten post.
a na deser autoportret autorki
Dziękuję za atencję! Jeśli Twoim zdaniem zdjęć jest za dużo albo masz inne uwagi, dawaj znać!
Miłej końcówki 2017! :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz