W 2016 roku otrzymała status "pueblo de Cantabria". Każdego roku, począwszy od 2005, taki status otrzymują regionalne miejscowości w celu zachowania m.in. tradycji, kultury i unikatowości regionu Kantabrii.
Jest pięknie położona i starannie zachowana. Spacer po niej to czysta przyjemność.
Położona niedaleko większego i znacznie bardziej popularnego Potes (patrz poprzedni post) jest zdecydowanie warta odwiedzin.
Najbardziej klasyczne zdjęcie tej wioski robione jest u jej wrót.
Cała jednak jest niezwykle urocza i co ciekawe... pełna wioskowych, ulicznych psów.
Ma dwie knajpki, w której można co nieco przekąsić lub/i się napić oraz słynie z serów (tak nam powiedział napotkany autochton).
Każdy zakamarek zachwyca. Wracaliśmy tam kilka razy podczas naszego pobytu, i w słońcu, i w deszczu . Żeby tam dojechać niestety auto jest niezbędne.
U stóp zamku (właścicielem jest ekscentryczny arystokrata, który nie lubi gości) znajduje się początek pieszego, malowniczego szlaku (10km).
Jak sama nazwa wskazuje (Bajo los Picos ) wiedzie tuż u podnóży otaczających miejscowość gór.
Początek jest trochę trudny (szczególnie po deszczu szlak jest błotnisty i stromy), ale po ok. 1/3 widoki rekompensują wysiłek.
W upalny dzień można zrobić sobie dłuższy przystanek przy strumyku. Widoki piękne, woda lodowata.
Góry, zieleń, cisza i spokój. Dla mnie bomba.
Krótko rzecz podsumowując, jeśli kiedykolwiek będziecie mieli ochotę lub okazję wybrać się w te okolice, warto. Można miło spędzić czas w miasteczkach i wioskach, jak i bardziej aktywnie na szlakach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz