Można było je wykorzystać, co uczyniliśmy.
Wyruszyliśmy w stronę słońca na południe Hiszpanii do miejscowości Nerja (godzinę drogi autem od Malagi).
To dobry czas, bo ciepło i mało turystów, także można korzystać z plaż bez tłoku oraz odwiedzać okoliczne miejscowości bez dokuczliwego upału.
NERJA
to była nasza miejscowość baza, ale nie jedyna w której byliśmy :)
prowadziły na plażę.
Niektórzy korzystali ze słońca nie zawsze schodząc na dół.
Dla tych zaś, którzy wolą opalać się na plażach okoliczne wybrzeże ma dużo do zaoferowania. Można było wybierać plaże wedle gustu,
te mniejsze w centrum
lub te większe
nieco oddalone od miasteczka.
Zabytkowe centrum nieduże, ale pięknie zagospodarowane.
miło było spacerować pośród tamtejszych uliczek
i obserwować toczące się życie
i ludzi
wbiegających mi w kadr!
Najmilej jednak było wracać z centrum do naszego ubocza
na zachody słońca.
Nerja jest okropnie opanowana przez ludność z Belgii, Holandii, Niemiec i Anglii. Mają swoje sklepy, restauracje, hotele i gości. Ludność tubylcza zaś pracuje na usługach w/w i ewidentnie została zepchnięta w głąb lądu, dalej od plaż.
Byliśmy w Hiszpanii, a najczęściej słyszanym językiem był język angielski.
Sama miejscowość była ok, ale przez taki obrót sprawy zatraca jakiekolwiek oznaki autentyczności i staje się bezpłciowym lunaparkiem dla masowej turystyki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz