poniedziałek, 6 stycznia 2020

Podsumowanie Tenerife

Dłuższe rozpisywanie się na temat tytułowej wyspy nie ma sensu.
Z pewnością jest warta odwiedzin, jak każda inna.

Teneryfa to wyspa różnorodna, nudy na niej nie ma i każdy znajdzie coś dla siebie. Do tego jest super opcją na poszukiwanie lata/wiosny w środku europejskiej zimy.
My eksplorowaliśmy północną część i nie żałujemy.

Oto ostatnich kilka ujęć.

Centralną częścią wyspy jest wulkan Teide (3718 m).



Nie zdobyliśmy go, gdyż nie byliśmy przygotowani na taki spadek temperatur (trzeba mieć ciepłe ciuchy) i spontaniczna wyprawa po południu nie dała nam czasu na wejście czy wjazd kolejką...


...ale poszwędaliśmy się pod szczytem, ponad chmurami i posmakowaliśmy księżycowego krajobrazu.



Te widoki to sztos!

...ale czas i zimno wygoniły nas na niziny.


Nie samymi skałami człowiek żyje, zatem wybraliśmy się na poszukiwanie zieleni. 


Parque Rural de Anaga, to warty odwiedzin punkt programu. Jest tam sporo szlaków krótszych i dłuższych, piękne punkty widokowe i soczysta zieleń!  Trzeba jednak być przygotowanym, że temperatury w głębi lądu i na północy są zawsze nieco niższe w porównaniu z południową częścią (przynajmniej w marcu).


Oto Parque Rural de Anaga. Coś dla oka, nosa i...


...i nóg.

Nasz apartament znajdował się w dzielnicy Punta Brava w Puerto de la Cruz. To piękne miejsce z uroczymi czarnymi plażami. Do centrum miasteczka jest jakieś 20 minut pieszego spaceru wzdłuż czarnych plaż.


Widoki po drodze zawsze ciekawe, niezależnie od pogody.


Doświadczyliśmy tam i chmur i słońca, a nawet deszczu.


Ocean pokazał swoje groźniejsze oblicze, dzięki czemu spektakl rozbijających się fal był przedni.


Roślinność na wyspie jest bardzo egzotyczna.


Można ją podziwiać na każdym kroku.

Najbardziej jednak charakterystyczną są oczywiście banany!
Być na Kanarach i nie widzieć bananów to grzech ;) Serdecznie więc polecam zajrzeć do Muzeum Bananów (Casa del Platano) w miejscowości Icod de los Vinos.


Można z niego wynieść sporą dawkę wiedzy, zakupić przepyszny dżem bananowy, a nawet zrobić sobie urocze zdjęcie.


Na koniec można skosztować klasycznego lub czerwonego banana.


W Icod de los Vinos znajduje się też słynne Drago Milenario (Dragon Tree), które znajduje się na liście UNESCO (zdjęcie poniżej). Nie trzeba wchodzić do parku z płatnym wstępem żeby je zobaczyć. 


Inną atrakcją Tenerife są słynne klify Los Gigantes. Znajdują się zachodnim wybrzeżu.


Warto wybrać się tam na zachód. Kolory bajeczne!


Niczego sobie ścieżka na latarnię i widok na Gran Canarię w blasku zachodzącego słońca...


 (to ten szary, płaski wzgórek obok latarni)...czego chcieć więcej...

Poniżej jedna z ostatnich atrakcji. Wymarzona trasa na spacer lub jogging. Piękne widoki na ocean, 


plantacje bananowe 


i tajemniczą, opustoszałą budowlę nad samym oceanem.



Ostatnim punktem programu było miasteczko San Adres. 
To jedyna miejscówka bliżej południa, w której byliśmy.


Skusiły nas wcześniej obejrzane zdjęcia w internecie i żółta (sztucznie stworzona) plaża.


Faktycznie robi wrażenie, ...jednak ja bardziej wolę czarne na północy. 


Samo miasteczko jest nieduże i warte przechadzki.





Można iść tam na obiad,
żeby potem  kolorowym mostem wrócić pobyczyć się na plaży.


Ot i chyba tyle.

Jak zawsze donoszę, iż najłatwiej poruszać się po wyspie autem. Rower jednak lub autobusy też są możliwe, ale w ich kwestii nie mam doświadczenia.

Północ jest chłodniejsza od południa i warto zabrać też ciuchy z długim rękawem.

Pada rzadko, ale zmiany klimatyczne dochodzą także na wyspy kanaryjskie i deszcz też może się przytrafić.

Obowiązkowo należy skosztować słynnych papasów i ryby, ale co do restauracji to już wybór pozostawiam Wam.

Ja na wyspy jeszcze na pewno wrócę, być może następna będzie Gran Canaria...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...