czwartek, 9 stycznia 2020

Święta, święta i po świętach...

Przed, w trakcie i po Świętach pogoda nas rozpieszczała.
Grzechem byłoby nie korzystać... i grzechu nie popełniliśmy.


Na pierwszy ogień poszła moja ukochana Costa Quebrada
Nas samo wybrzeże można dojechać autem lub wybrać się na spacer przez piękny sosnowy las. Ta opcja jest duuuużo ładniejsza. Kto widzi ośnieżone szczyty? To Picos de Europa.



To moje najlepsze miejsce na świecie!


tu na pierwszym planie"nasza plaża" z góry


i z dołu.

Kolejnego dnia pojechaliśmy do Somo i Loredo po drugiej stronie zatoki.


Znienacka pojawiła się mgła.


mgła i słońce to dziwne combo, ale fotogeniczne moim zdaniem



Przedostatni spacer w przerwie Bożonarodzeniowej urządziliśmy sobie nad dzikim wybrzeżem nieopodal domu 


Start i meta spod kapliczki Panteon del Ingles (widocznej na zdjęciu)


...a pomiędzy pasące się krowy,


skaliste wybrzeże


i wysmagane wiatrem trawy.


Ostatni zaś z na plażę Playa Virgen del Mar


Tak wygląda przy odpływie, przypływ ją całkowicie zalewa.


Ze okolicznych mini szlaków rozciągają się piękne widoki i można podziwiać najlepsze zachody słońca. Tu widać plażę  Playa de San Juan de la Canal (po lewej stronie) i jeszcze dalej Playa de la Arnia (po prawej stronie zdjęcia, przy trójkątnej, gołej skale).


Oto i druga część plaży. Pomiędzy jest most, a na wysepce znajdują się mini szlaki, o których wspomniałam i malowniczy kościółek.


Tu fanatyczni fotografowie u stóp w/w kościółka, polujący foto"lufami" na małe ptaszki.

Za to, że takie widoki mamy w zasięgu, ręki, nóg i auta...jestem po prostu totalnie wdzięczna. Każdego dnia...no prawie każdego :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...