W ramach krótkiej przedmowy ...
Mój Małżonek stwierdził, że mam nierówno pod sufitem robiąc trzy posty o zaledwie trzech dniach spędzonych w tytułowym Porto. No cóż, pewnie mam...
Oprócz tego próżność chyba mną powoduje, bo żal mi nie pokazywać tych zdjęć, mimo świadomości, że mogłyby być lepsze.
A tymczasem przejdźmy do meritum :)
Kolejny dzień w Porto był podzielony na pół. Rano (po bardzo krótkiej nocy) poczłapaliśmy ku stacji, która sama w sobie warta jest odwiedzin.
stacja Sao Bento
przyjemnym pociągiem pognaliśmy w kierunku plaży Praia de la Marinha de Espinho
nie zawiodła nas nic a nic!
aby po zmroku paść w objęcia portugalskiej nocy!
Ktoś chętny na kolejny wpis o Porto? :)
Dobrego wieczoru!
Wspaniałe! Ależ bym szedł tą plażą...Jak ta Santorka pośród mew...
OdpowiedzUsuńI ja! I ja! Z Tobą :)
UsuńPorto, ach Porto... to najpiękniejsze z miast, w którym do tej pory byłam. Już do końca życia będzie miało szczególne miejsce w moim sercu :-) Obiecaliśmy sobie z mężem, że kiedyś jeszcze tam pojedziemy, choćby na emeryturze z ostatnią złotówką w kieszeni.
OdpowiedzUsuńTo kolejna rzecz, która nas łączy ;-) To miejsce jest tak urokliwe, piękne, tajemnicze i wszechstronne, że nie sposób nie tęsnić! Oczywiście stacja kolejowa to dla mnie mistrzostwo świata, nie mogłam się napatrzeć! A te niesamowite wieczory... nie mogę przypomnieć sobie nazwy tej uliczki, opuszczonej za dnia, a tętniącej życiem w nocy! No moźe poza tym, że nie jestem przyzwyczajona do całonocnego "standing party" ;-) Dzięki za tą fotowycieczkę :-)
Cała przyjemność po mojej stronie! Piękne wspomnienia niech żyją! Życzę powrotu Tobie i sobie :* Dziękuję za komentarz i ciepłe słowa!
Usuń