Czasami są takie dni, w których głowa mi ucieka do innych miejsc. Miejsc, w których było mi dobrze albo przynajmniej moja pamięć tak sobie zakodowała.
Przez wiele lat uciekałam na szczyt Tarnicy w Bieszczadach. Kilkoro przyjaciół, zachodzące słońce i spokój, spokój który zalewa, wypełnia i koi.
Ostatnio często zwiewam do estońskich lasów. Na jagody, do zieleni dostojnych drzew, do kamienistych plaż i ciszy...
Dziś natomiast jestem w Porto. Nie w mieście, ale na plaży z poprzedniego wpisu.
Oto ostatnia seria zdjęć przed Wami.
Porto z perspektywy Katedry Se.
a potem z perspektywy rzeki
oto nasza łajba
oto nasza łajba
Pod ostatnim zdjęciem podpisuję się rękami i nogami! ...choć osobiście, nawet za Chiny Ludowe, nie odziałabym tak swojej głowy! :)
Rozstanie z Porto było bolesne. Miasto pozostawiło po sobie wielki niedosyt.
Szczególnie żałuję drugiego brzegu rzeki z licznymi winnicami. Niestety tym razem czasu nie starczyło,...ale ja już wiem, że z Porto zobaczę się całkiem niedługo! :)
A Wy? Byliście w Porto? Jakie są Wasze opinie? Zachęciłam do odwiedzin?
Macie miejsca w Waszych głowach, do których lubicie uciekać?
Serdecznie Was pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz