Dzisiaj jest hurtowy dzień postów! Szaleństwo!
Upamiętniam ostatnią, przedcovidową wyprawę do Andaluzji (patrz posty wcześniejsze z dzisiejszego dnia :))
Oto ostatni z tej serii. Na tapetę wjeżdża Salamanca. Zabytkowe miasto położone na rzeką Tormes w regionie Kastylia i Leon. Tutejszy uniwersytet jest jednym z najbardziej znanych i uznawanych. Znajduje się w czołówce hiszpańskich uczelni wyższych obok uniwersytetów w Madrycie i Barcelonie.
Sprawcą tego całego akademickiego zamieszania jest król Alfons IX, który w 1218 roku założył tutejszy uniwerek.
Z tego właśnie powodu młodych ludzi tu bez liku, podobnie jak bocianów.
Zapraszam na krótki spacer po tym pięknym mieście.
Widok na olbrzymią katedrę (Catedral Vieja de Santa Maria se la Sede de Salamanca) od frontu w dzień...
...i z boku o zmierzchu.
Nazw wszystkich zabytków nie pamiętam, ale wszystkie próbowałam fotografować.
Na każdym bowiem były bocianie gniazda. Wieczorne niebo centrum Salamanki było bocianią magią. Niestety nocne zdjęcia w ruchu nie wychodzą mojemu aparatowi i mi, więc musicie mi uwierzyć na słowo.
Szwendając się po uliczkach Salamanki nie mogliśmy ominąć najpiękniejszego placu w mieście i jednego z najpiękniejszych w w całej Hiszpanii
czyli placu Plaza Mayor.
Robił wrażenie i nocą,...
i za dnia.
Budowano go 27 lat (od 1729 do 1756). Plac został zaprojektowany przez architekta Alberto Churriguera, który wzorował się na placu madryckim.
A to jedna z kilku bram nań prowadzących.
Tu kolejna perełka architektoniczna Salamanki: przyklasztorny kościół Świętego Stefana (Iglesia de San Esteban)
widok z przodu i ...
...i z góry.
Nie omieszkaliśmy bowiem odmówić sobie przyjemności wejścia na wieżę katedralną.
W sumie można zwiedzić dwie (starą i nową wieżę), ale z powodu silnego wiatru mogliśmy wspiąć się tylko na jedną i podziwiać widoki przy zamkniętych oknach.
Mimo utrudnień byliśmy zadowoleni.
Lubię patrzeć na miasto z góry
i widzieć jak daleko się roztacza i dokąd sięga.
Następnego dnia szwendaliśmy się uliczkami miasta o poranku, wdychając tutejszą atmosferę,
natykając się z czasem na pierwszych przechodniów.
To, co mnie ucieszyło, to poszanowanie świetnie odrestaurowanych i utrzymywanych fasad budynków.
Brak tu wandalizmu pod płaszczykiem street artu czy pseudo graffitti. Oto jedyny minimalny malunek w starym mieście i....
i drugi, znacznie większy na obrzeżach Starego Miasta.
Trochę więcej szaleństwa znaleźliśmy w strefie barów i knajp.
Z pewnością nocne życie kwitnie tu bujnie,
intelektualne pewnie też. Takie wywieszki zachęcają do wejścia do księgarni, nie uważacie?
(Otwarte. Książki na ciebie czekają.)
Salamanka leży nad rzeką Tormes. Nie mogło zatem zabraknąć spaceru w te okolice.
Pogoda nie była najładniejsza, ale z pewnością jest tu pięknie o każdej porze roku, a szczególnie rozbuchaną wiosną, latem i w słońcu.
Mam wielką słabość do miast nad rzekami. Sama z takiego pochodzę.
Jako ciekawostka... most składa się z 26 łuków, z czego tylko pierwszych 15 (od strony miasta) jest pochodzenia oryginalnie rzymskiego. Reszta jest rekonstrukcją w wyniku renowacji.
A tak wygląda miasto ze słynnego mostu rzymskiego
(Puente Mayor del Tormes albo Puente Romano de Salamanca)
Nieznana jest dokładna data jego powstania. Szacuje się jednak, że jego budowa miała miejsce za czasów rządów cesarza Augusta (27 p.n.e. - 14 n.e.) i Wespazjana (69-79 n.e.)
Muszę stwierdzić, że mogłabym tu za młodu studiować i mieszkać. Jest pięknie!
A na pożegnanie mój klasyczny autoportret. Tak, to już koniec.
Wytrwałym dziękuję za uwagę i macham do następnego posta!
To już ostatni na dziś :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz